Uciszyć to nieszczęsne kłucie

Kiedyś trafiłem na taki tekst, ze kupując polisę kupujemy sobie spokój, bezpieczeństwo i czyste sumienie.Najczęściej poszukiwanie spokoju zaczyna się kiedy w naszym życiu pojawia się takie nieszczęsne kłucie. Powodów kłucia może być wiele. Zawsze jednak pojawia się pytanie: co z nim zrobić? 

Ostatnio z zaciekawieniem obserwuję potencjalnych klientów na spotkaniach, gdzie rozmawiamy o ubezpieczeniu na życie. Co ciekawe nikt z nich nie podważa zasadności posiadania pieniędzy w razie groźnej, długotrwałej choroby. Nikt nie kwestionuje potrzeby zasobności portfela w razie wypadku. Ba, nawet nikt z nich nie twierdzi, że w razie śmierci tej „drugiej połówki” sytuacja materialna rodziny kompletnie się nie zmieni. Zaryzykuję, że gdyby polisy były za darmo to wszyscy by je posiadali. Jeśli jednak trzeba już coś wydać, za coś zapłacić to sprawa się mocno komplikuje…

„Uspokoić sumienie/uciszyć sumienie” według  słownika frazeologicznego oznacza złagodzenie poczucia winy, zatrzymanie wyrzutów sumienia. Coraz częściej mam niestety wrażenie, że część z nas po to spotyka się z agentem, żeby właśnie uciszyć sumienie. Rodzi się dziecko i coś zaczyna nam doskwierać, jakby kłuć w boku. Czujemy, że coś trzeba zrobić pod kątem tego tzw. bezpieczeństwa finansowego rodziny. Ktoś z rodziny albo znajomych zachorował… Zaczynamy myśleć co byłoby gdyby nas to spotkało, a z drugiej strony znowu to nieszczęsne kłucie, że coś wypadałoby zrobić. Zaczynamy prowadzić własną firmę, otwieramy działalność gospodarczą i … znowu to uczucie bo to już jednak nie jest etat, to praca na własny rachunek, a wiadomo może być różnie. Nieszczęsne kłucie pojawia się jeszcze w momencie kiedy przychodzi list z ZUS z prognozą przyszłej emerytury. Kiedy o włos unikniemy wypadku drogowego, kiedy dostaniemy informacje o śmierci kogoś nam bliskiego i … można by tak wymieniać bez końca.

Walka tradycyjnymi metodami.

I wtedy pojawia się myśl, żeby jakoś uciszyć to kłucie. Może chociaż go złagodzić, pozbyć się chociaż na chwilę. Jak z każdym schorzeniem tak i tutaj są liczne metody walki. Zacznijmy od tych tradycyjnych czyli coś na kształt: witaminy C lub rutinoscorbinu w razie pierwszych symptomów przeziębienia. W świecie ubezpieczeniowym trochę tak jest z ubezpieczeniem grupowym, które moim zdaniem powinien posiadać absolutnie każdy (tak jak witaminę C w domu).  Najczęściej z perspektywy pacjenta z pierwszymi objawami kłucia wygląda to tak: „dołączę do ubezpieczenia grupowego i na chwilę uciszę sumienie. Przecież polisę mam i coś tam płacę”. Pamiętajmy jednak, że nie każde schorzenie wyleczymy witaminą C. Na pewno jej zażywanie nie zaszkodzi (pomijam spory czy prawo czy lewoskrętna), ale czy wyleczy?

A może domowe metody walki?

Są też inne metody. Nazwijmy je domowymi czyli niekwestionowane „wyleżenie choroby”, syrop z cebuli czy CIMC (pozdrawiam Krzysiu). W takich sytuacjach najczęściej racjonalizujemy sobie, że w sumie to nic złego się nie dzieje, potrzebujemy po prostu nieco zwolnić, odpocząć etc. W świecie bezpieczeństwa finansowego to racjonalizatorstwo uprawiamy czasem na potęgę. „Żona sobie poradzi”, „mamy oszczędności”, „jakoś to będzie”, „jeszcze jestem za młody na ubezpieczenie”. I w sumie jak sobie to tak logicznie wytłumaczymy to i kłucie w boku przejdzie. Bo przecież nie każdy z nas zachoruje, nie każdy ulegnie wypadkowi i nie każdy umrze. No dobra każdy umrze, ale w wieku kiedy to już będzie po prostu potwierdzeniem, że można żyć dłużej niż średnia długość życia.

Tylko właściwa terapia ma sens!

W tym wszystkich chodzi o to, żeby nie uciszać sumienia, nie uciszać tego nieszczęsnego kłucia w boku. Chodzi o to, żeby zastosować właściwą terapię u wybitnego fachowca, a z tymi fachowcami to też bywa różnie. Pamiętam jak wiele lat temu słyszałem historię o pacjentce, która zawsze przychodziła do lekarza z lekami, które ma jej zapisać. Wspomniany lekarz w pewnym momencie zwrócił jej uwagę, że te leki  są już niewłaściwe, że trzeba sprawdzić czy nie warto je odstawić i że są nowocześniejsze. Co zrobiła pacjentka? Wypisała się od lekarza i zmieniła go na innego, pewnie takie co wciąż pisał pudełeczka.  Chodzi o fachowca, który nie wpisze się w naszą tendencje wygłuszania kłucia

Czas zwrócić też uwagę na profilaktykę i przeglądy doraźne. To odwieczne pytanie po co zdrowi ludzie robią sobie badania, po co dbają o zdrowie skoro są zdrowi? W świecie ubezpieczeń wielu zgłasza się kiedy symptomy są już tak poważne, że można je odnaleźć w OWU w sekcji „zdarzenie ubezpieczeniowe”… A wtedy nie ma już co uciszać…

Cóż wystarczyło posłuchać kłucia…

4 comments on “Uciszyć to nieszczęsne kłucie

  1. Trafne porównanie i spostrzeżenie, ale jak ,,zmusić chorego,, aby zastosowała właściwy lek i za niego płacił?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *