Jeśli Twoje dziecko trenuje sport to ubezpieczenie wypadkowe pojawi się u ciebie prędzej lub później. Pytanie czy w takiej sytuacji wystarczy “zwykłe” NNW oferowane w szkołach czy może trzeba poszukać czegoś więcej? A jeśli tak, to czego i jak?
Okres wakacji to czas, kiedy na pierwszy plan niewątpliwie wychodzą ubezpieczenia podróżne związane z naszymi wakacyjnymi wyjazdami. Przełom sierpnia i września to czas, kiedy z wielu stron „atakują nas” oferty ubezpieczenia NNW dla dzieci. W przypadku młodych sportowców popularne ubezpieczenie wypadkowe wymaga jednak głębszej analizy i nie zawsze najlepszym rozwiązaniem jest czekanie na początek roku szkolnego. Szczególnie, że wielu moich klientów ubezpieczenie szkolne traktuje jako fundament, a później samemu szuka czegoś dodatkowego.
Ubezpieczenie wypadkowe dziecka, kiedy najlepiej zająć się tematem?
Cóż, tutaj nie ma jednej odpowiedzi. Podstawowa zasada jest taka, że dziecko powinno mieć ciągłość ochrony. Wypadek bowiem, może zdarzyć się zawsze i nawet jeden dzień bez ubezpieczenia może okazać się tym pechowym. Moim zdaniem jednak warto kierować się początkiem sezonu, czy też przygotowań do niego. Jeśli, zatem w wakacje zaczynają się treningi, obozy, które stanowią wstęp do przygotowania do sezonu to jest to najlepszy moment. W ten sposób budujemy bowiem naturalny nawyk i łączymy to z aktywnością sportową dziecka. Oczywiście zyskujemy też to, że w okresie wakacyjnym dziecko ma już pełną ochronę wypadkową.
Na co zwracać uwagę analizując oferty?
Podobnie jak w ubezpieczeniach szkolnych tak i w ubezpieczeniach wypadkowych ubezpieczyciele prześcigają się w ilości pozycji, które pojawią się w zakresie. Osobiście dzielę to jednak na tzw. twarde ryzyka i ozdobniki. Twarde ryzyka to dla mnie zawsze pokrycie kosztów leczenia, pokrycie kosztów rehabilitacji i trwały uszczerbek na zdrowiu wskutek NW. To są kluczowe pozycje, z których w momencie wypadku przyjdzie nam realnie korzystać i które zadecydują też o naszej ocenie pracy działu likwidacji szkód. Czy to oznacza, że pozostałe pozycje w ofercie są nieważne? Absolutnie nie, również one często dają namacalną pomoc i są dużym wsparciem w razie szkody. Powinny one jednak być dodatkiem do dobrej ochrony w twardych ryzykach, a nie zasłoną dymną!
Trwały uszczerbek na zdrowiu czyli nie taki diabeł straszny
Trwały uszczerbek na zdrowiu wskutek NW to coś, co zna praktycznie każdy z nas. Takie coś ma w sobie każde ubezpieczenie wypadkowe. Słynne tabelki, komisje lekarskie i dyskusje, czy za coś zapłacą czy nie zapłacą. Oczywiście nie taki diabeł straszny jak go malują. Kluczowe jest jednak, aby dokładnie ocenić taką umowę. Po pierwsze zwróćmy uwagę na tabelę bowiem, jeśli coś w niej jest to za to ubezpieczyciel musi zapłacić.
Ilość pozycji to nie jest w tym przypadku najważniejszy parametr. Ważniejsza jest jakość, a ona bierze się z obecności najpowszechniejszych urazów i jasności zapisów, co do wysokości świadczenia. Warto sprawdzić, czy są w niej proste złamania, skręcenia oraz jak firma podchodzi do ran ciętych czy oparzeń. Statystycznie bowiem, o wiele częściej dziecko w wypadku skręci kostkę niż dojdzie u niego do uszkodzenia jakiegoś nerwu… Z daleka powinniśmy się trzymać od produktów, gdzie w tabeli pojawiają się „widełki”, czyli procenty “od do”. Notabene, takie zapisy znamy z tabeli uszczerbków ZUS, a wrodzony sceptycyzm podpowiada, że i tak wypłacą nam ten najniższy możliwy poziom. Jeśli jednak mamy tabelę nie opartą o przedziały tylko konkretne zapisy to od początku wiemy na czym stoimy.
Koszty, koszty i jeszcze raz koszty.
W naturalny sposób nie myślimy o kosztach leczenia po wypadku, bo albo wierzymy w NFZ albo wręcz przeciwnie i przyjmujemy, że i tak trzeba wszystko robić prywatnie. Z mojego doświadczenia wynika, że prawie każdy wypadek dziecka wiąże się z wydatkami na prywatną służbę zdrowia. Bo albo trzeba iść szybciej do lekarza, albo przejść dodatkową konsultację, badania. A może po prostu podjąć się rehabilitacji w czasie, kiedy może ona przynieść najlepsze efekty. Porządne ubezpieczenie wypadkowe powinno, zatem dawać nam zwrot wszystkich wydatków poniesionych na leczenie czy rehabilitacje. A wysoki limit powinien nam pozwolić spokojnie kierować się do prywatnych lecznic bez obawy o wysokość rachunków. Wydatki bowiem, zawsze zostają po stronie rodziców. Pieniądze wypłacone za uraz czasami wędrują do dziecka (sam pamiętam jak za złamane palce „kupiłem” swój pierwszy telefon), bo to ono się nacierpiało i chcemy mu to jakoś wynagrodzić.
Czy każde ubezpieczenie obejmuje sport?
Nie każde! W świecie ubezpieczeń bowiem, aktywność fizyczną dzieli się na rekreacyjną, wyczynową i zawodową. W przypadku dzieci ta granica jest dość płynna. Nie zawsze wiemy czy sport to przyszłość dziecka, czy tylko i aż świetne hobby wieku dziecięcego. Sport zawodowy zaczyna się wtedy, kiedy nasza aktywność fizyczna przynosi nam dochód. Dochód… w dowolnej formie, w tym również diety, stypendia. Może się okazać, że ktoś dostaje przysłowiowe kilka groszy. Pomimo, iż nie czuje się zawodowcem to dla ubezpieczyciela już nim jest.
Sport wyczynowy zaczyna się tam, gdzie dziecko jest zrzeszone w klubie, stowarzyszeniu (niezależnie od formy prawnej) i uczestniczy w treningach oraz zawodach. Mamy klub, mamy zawody (chociażby ligę młodzieżową) i już jesteśmy w kategorii sportu wyczynowego, który wiele ubezpieczeń wyklucza z zakresu. To, co nie jest sportem zawodowym, ani sportem wyczynowym jest sportem rekreacyjnym. Zawsze staram się przyjrzeć temu, co robi dana osoba, aby odpowiednio ocenić z jaką kategorią mamy do czynienia.
Zadbaj o ubezpieczenie młodego sportowca
Jeśli, zatem Twoje dziecko trenuje sport, koniecznie zadbaj o ubezpieczenie wypadkowe. Ubezpieczenie, które w razie jakiegokolwiek urazu będzie dla Was realnym wsparciem finansowym. Zawsze zwracam uwagę klientom, żeby nie kupowali jakiegoś NNW tylko podeszli do tego z rozwagą. Klient nie musi znać się na ubezpieczeniach, ma wiedzieć, kiedy będzie chciał skorzystać z wykupionej polisy i jakiego działania od niej oczekuje. To przyświeca mi w rozmowach z klientami. Dlaczego to tak ważne? Bo w Polsce jest niestety tak, że o ile ortopedię, chirurgie mamy na bardzo dobrym poziomie, to niestety obciążenia systemu powodują, że jest ona mocno przeciążona. W przypadku urazów, czas gra kluczową rolę, stąd często kierujemy się do prywatnych placówek. Czas to pieniądz, a może pieniądz to czas?